Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Opisy tras, podróży, przygód, cen paliw, hotele..czyli wszystko co warto zobaczyć w Kraju i zagranicą.

Moderator: Fiona

nigol_jom
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 485
Rejestracja: wt gru 04, 2007 11:29
Lokalizacja: SRC

Golfem MK1 na Bałkany - już 2 golfy jadą :D

Post autor: nigol_jom » pt paź 07, 2011 13:50

ledman pisze: pięknie!
phanteon pisze:jakie widoki
jak zobaczyłem ten talerz z baraninką też tak zareagowałem :D



Awatar użytkownika
phanteon
VWGolf.pl Killer
VWGolf.pl Killer
Posty: 2777
Rejestracja: pn sty 16, 2006 02:06
Lokalizacja: GDA

Golfem MK1 na Bałkany - już 2 golfy jadą :D

Post autor: phanteon » pt paź 07, 2011 14:01

nigol_jom pisze:jak zobaczyłem ten talerz z baraninką też tak zareagowałem
No niekoniecznie o tym mówiłem...ale z racji pory obiadowej, przełknę ślinkę :food:



nigol_jom
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 485
Rejestracja: wt gru 04, 2007 11:29
Lokalizacja: SRC

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: nigol_jom » wt paź 18, 2011 13:27

na początek mały bonusik... jedziemy doliną Pivi do miejscowości Trsa (tam była baraninka) filmik nie obrabiany więc trochę szuszczy :D

Dolina Pivy - filmik

Po parku Durmitor a Czarnogórze, gdzie przy życiu trzymała nas adrenalina podskakująca przed każdym zakrętem, zjechaliśmy na zwykłe drogi, szerokie, bez przepaści i ogarnęła nas senność. Dziewczyny nie oglądając się na nic posnęły, Łukasz (akurat jechał z przodu) zaczął dziwnie zwalniać... za nami jakieś 10 km ostatnie zabudowania, przed nami za 20 km najbliższy nazwany punkt na mapie a kemping miał być dopiero za jakieś 60-80 km. Jedziemy sobie kanionem Tary, który wyróżnia się tym ze jest bardzo głęboki... w zasadzie jest tak głęboki że Tary nie widać więc wrażenia na nas nie zrobił :D ale cóż to... nagle... widzimy dom... i napis CAMPING!!! klakson i zjeżdżamy...

Tak trafiliśmy na kemping EKO OAZA

Obrazek

Oaza nie była fatamorganą :D najlepszy kemping po drodze jaki nam się trafił. Słów kilka o jedzonku (nie wiem dlaczego ale wszyscy jedli sobie zupki chińskie a ja jakoś bardziej interesowałem się lokalnym jadłem :) ). Zamawiając frytki należało się uzbroić w cierpliwość. Babka wychodziła, siadała na progu, stawiała sobie miseczkę i obierała ziemniaka... Z rybcią było lepiej, bo gospodarz wcześniej nałapał pstrągów (czy coś :P). Baraninka sobie chodziła koło namiotów puszczona luzem, mleczko krowie chodziło ogrodzone (pewnie żeby min nie stawiało) całości obrazu dodają króliki biegające wszędzie... Za nocleg zapłaciliśmy 3 EURO od osoby. Rano wpisaliśmy się w księgę gości i ruszyliśmy dalej... Edyta i Łukasz postanowili zostać w Czarnogórze a my pojechaliśmy do Kosowa...

Obrazek

żal Serbów jest ogromny... na sam dźwięk słowa Kosowo dostają gęsiej skórki. Po tym co nam mówili to się nie dziwimy. Porównując (i upraszczając) do Polski to jakby odłączyć Śląsk (bez obrazy reszta kraju :)) zagłębie, region w którym jest 90% bogactw naturalnych... i zrobić z tego slumsy...

Wjeżdżając do Kosowa trzeba zakupić ubezpieczenie, jako że nasze OC nie obejmuje tego kraju. Ubezpieczenie takie kosztuje 30 euro za 14 dni. Facet w okienku nie chciał nam nic wypisać zanim nie pokazaliśmy mu pieniędzy, a jak już zobaczył nasze euraki to trzeba było mu tłumaczyć że to co w dowodzie rejestracyjnym na pierwszej stronie pisze dużymi literami (Starosta Powiatu) to nie jest właściciel pojazdu...

Jest to kraina kontrastów... ogromnych kontrastów.

Z jednej strony mamy wille, szklane domy czy zabytkowe zameczki a obok ruiny, dewastacja i śmieci. Z jednej mamy super bryki - Hummery czy Bentleje a z drugiej ruiny, dewastacje i śmieci. Z jednej strony mamy zadbane kobiety, laski itd a z drugiej co? tak, ruiny dewastację i śmieci...

Obrazek

i ta sama ulica kilka metrów dalej (i po przeciwnej stronie)

Obrazek

Jechaliśmy do miasta, które jest drugim pod względem wielkości miastem Kosowa, centrum turystyczne... wjeżdżamy główną drogą...

Obrazek

nie odważyliśmy się spać na dziko ani na polu namiotowym... poszukaliśmy Hotelu obok posterunku policji. Za 15 Euro od głowy (ze śniadaniem i bezpiecznym parkingiem). Miny nam jeszcze zrzedły jak zobaczyliśmy ten posterunek... wyglądał jakoś tak bardziej na defensywny niż na prewencyjny....

Obrazek

... poszliśmy dalej... do centrum. Pooglądać jeszcze więcej kontrastów. Z jednej Holtel Tirana, postkomunistyczny, straszący pustymi oknami a z drugiej szklany holtelik z parkingiem pełnym nowych Mieczysławów. Poszliśmy na starówkę coś zjeść, i tu spotkało nas rozczarowanie... nie było kebabów. Znaleźliśmy w końcu jeden... drobiowy... a tak miałem smaka na prawdziwego kebaba z baraniki... ale cóż, zjadłem i drobiowego. W międzyczasie chcieliśmy sobie zrobić grupową fotkę. Nastawiłem aparat na samowyzwalacz, postawiłem, i biegnę się ustawić... cyk...

Obrazek

... i biegnę po aparat. Złapałem... wstaję... i prawie wpada na mnie mały Albańczyk ( jako że 96% populacji to Albańczycy to założyłem że i on się łapie w te %), zdyszany (biegł?) spogląda na mnie i mój aparat zrezygnowanym wzrokiem, odwraca się i powoli odchodzi... nie wiem o co mu chodziło :P

Poszliśmy dalej, z przewodnikiem pooglądać zabytki... natrafiliśmy na coś dziwnego... kościół (cerkiew) ogrodzony metalowym płotem i drutem kolczastym. Była to XII wieczna Cerkiew Bogurodzicy Ljeviškiej w Prizrenie - w 2004 została podpalona i rozkradziona. Teraz jest zamknięta a dostępu do niej strzeże posterunek policji… jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, w przypadku zamieszek w najlepszym przypadku nie wychodziłby z swojej budki a w najgorszym pomagałby swoim ziomkom...

Obrazek

Kosowo okazało się też bardzo zasobne w golfy a szczególnie w MK2 :D Bardzo często spotykaliśmy MK2 Country.

Obrazek

O części zapasowe nie ma się co martwić, mechaników jest cała masa, zarówno w Serbii, Bośni i Kosowie. Każdy mechanik specjalizuje się w konkretnym modelu czy marce i każdy ma swój własny sklep z częściami zapasowymi... używanymi...

Obrazek

Dalej na naszej trasie była Albania, Po drodze spotkaliśmy polaków (Land Rover'em) narzekający na dorgi w tym kraju. Mówili nam że na 100 km mamy liczyć co najmniej 3 godziny i nie wiedzą czy ten nasz "golfik" wytrzyma... zaczęliśmy się martwić... przejechaliśmy granicę... i... szeroko równo i za darmo nad samo wybrzeże...

Obrazek

I tak oto dotoczyliśmy się do wybrzeża. Na mapie znaleźliśmy miejscowość o dziwnie znajomej nazwie Shengin (Szengen?) to pojechaliśmy wreszcie nad morze!!! Dojechaliśmy... malutka miejscowość... znak Tourist zone -> to jedziemy, skończył się asfalt, wjechaliśmy na plażę... Wzdłuż plaży jak grzyby rosły apartamentowce, domki kempingowe, wille i hotele... tylko drogi zapomnieli zrobić... jechaliśmy dosłownie po piachu, za kolumna innych aut i autobusów... Nocleg znaleźliśmy w domku kempingowym z klimatyzacją za 15 Euraków (2 leżaki i parasol na prywatno - pulblicznej plaży w cenie). Idziemy na plażę!!! piasek jakiś ciemny ale co tam.

jak już ochłonęliśmy uwagę nasze przykuł gość z taczką...

Obrazek

do taczki dospawany był gril i sprzedawał grilowaną kukurydzę. Było takich tam jeszcze kilkunastu... W tle widać Miami :D tyle tylko że przed hotelami był śmierdzący port w którym przeładowywano ciężarówki ze złomem na statki. Zaś za hotelami były baraki z desek i papy...
Wieczorem na naszą promenadę podstawiali autobusy którymi tubylcy (tambylcy) wracali do domów, na 2 autobusu przypadał jeden VW T4 z policjantami... Tak sobie (pośpiesznie i cichaczem) wracając do domu zobaczyliśmy ekipę czyszczącą Tojtoje... na drogę... (promenadę). Rano zwialiśmy :D

W Albanii jeszcze zahaczyliśmy o Szkoder, takie miasteczko nad jeziorkiem... szukaliśmy poczty, jeździło się byle jak, tam nawet na rondzie pod prąd jechali!!! W końcu udało się pocztę znaleźć, jechaliśmy prosto, prosto, prosto aż wydawało mi się że trzeba skręcić w lewo i trafiliśmy pod pocztę główna :D (i tak było przez całą podróż). Wyjeżdżając z miasta wystąpiwszy jeszcze do twierdzy górującej nad jeziorem spotkaliśmy polaków.

Obrazek

Przyjechali autokarami i mieli przewodnika polskiego :D spróbowaliśmy się "podpiąć" i posłuchać co ciekawego mówi ale zawsze jak się zbliżaliśmy do mówił co raz ciszej, ciszej aż przestał.... zaczynał znów jak odeszliśmy... Rodacy :/

Czarnogóra po raz kolejny (tym razem wybrzeże)

Z dziwnej i kontrastowej krainie Albańczyków (w co wliczam również Kosowo) udaliśmy się do Czarnogóry... znowu :D ale tym razem na wybrzeże - zaczynaliśmy wakacje :D

Żeby było weselej nie jechaliśmy oczywiście głównymi drogami ale za to bardzo widokowymi. Dzięki temu nad zatokę Kotorską wjechaliśmy "od góry"... i stanęliśmy jak wryci (co w Czarnogórze jest dość częstym zjawiskiem :P). U naszych stóp (opon?) rozciągał się świetny widok na Bokę Kotorską i na samo miasteczko...

Obrazek

jak już troszkę ochłonęliśmy kierowaliśmy się do miejscowości Boasici (nadal nad zatoką) gdzie czekał na nas Andy z Spectrum Holidays . Sam Andy pochodzi z Raciborza, naszego rodzinnego miasteczka i poznaliśmy go poprzez koleżankę, koleżanki naszej znajomej :D a Spectrum Holidays to firma którą założył właśnie w Czarnogórze i w zamian za promocję na różnorakich portalach czy forach ( :D ) mieliśmy gościnę za darmo :D

Żeby dojechać na kemping dostaliśmy wskazówki: jedźcie koło wody :D ... to jechaliśmy...

Obrazek

tak przez prawie 20 kilometrów... jak przepływał statek to prawie nam do auta woda się wlewała... w końcu dojechaliśmy. Andy jak obiecał załatwił nam pole namiotowe... opuszczone. A dokładniej miejsce na autokempingi zamknięte od poprzedniego sezonu. Ale wszystko było na miejscu. Prysznic, jednak tylko z zimną wodą, a nawet dwa prysznice. Jeden normalny w budyneczku "sanitarnym" a drugi obok, na zewnątrz, z taką małą kotarką a nad nim rozkładały się konary figowca, który akurat owocował...

Namioty rozstawiliśmy w cieniu (drzewek) pomarańczy i cytryn, niestety jeszcze były nie jadalne...

Obrazek

Samochody zaparkowaliśmy w cieniu bambusów i tak sobie stały przez 4 dni (prawie) buła okazja żeby je trochę umyć bo po plaży w Albanii Szczepan był szary :D

Miejscówka miała jeszcze jedną ogromną zaletę. Wystarczyło wyjść z namiotu i już byliśmy nad wodą... Dokładniej jeszcze trzeba było przejść przez drogę :D

Obrazek


Woda miała 28 stopni. Wieczorem cieplej było w wodzie niż na powietrzu. Mieliśmy taką małą tradycję że co wieczór chodziliśmy do baru Riviera (nad samą wodą) na piwko i Lozę (bimber z winogron). Jak się piwo pije każdy wie, ale Loza... Stała na stole butelka (około 1 L) i mała szklaneczka lub większy kieliszek. Każdy kto miał ochotę "pociągał" z kielonka tyle ile chciał a kielonek wędrował sobie z rąk do rąk. I tak pewnego razu dziewczyny stwierdziły że pójdą popływać... niestety zdjęcia ocenzurowano a wręcz usunięto :D z powodu braku strojów kąpielowych...

Jak już pewnie zauważyliście to ja lubię sobie podjeść różnych dziwnych potraw, tak było również i tu. Andy pokazał nam fajną knajpkę, gdzie obiady były raczej drogie (dziwne co?) ale po zamówieniu obiadu hotelowego (nie było go w karcie :P) dostawało się za 7 euraków obiad składający się z Zupy (zupa dnia - co dzień inna), drugiego dania ( 3 dania do wyboru) oraz podwieczorka (pucharek lodowy) oraz napoju (sok). A co mnie najbardziej ucieszyło podawali tam lignie... kałamarnice z grila...

Obrazek

W smaku nawet dobre. Próbowaliśmy później w PL zrobić podobne ale to już nie to samo wyszło...

Za 30 Euraków można było polatać na spadochronie za motorówką z czego dziewczyny oczywiście skorzystały. Ala i Beata. A Łukasz wybrał paradivig.. znaczy skok z paralotnią z góry i lot w stronę zatoki, cały jego lot ma zarejestrowany na DVD a przyjemność taka kosztuje około 60 EURO (podobno warto)

Obrazek

drugiego dnia wybraliśmy się ponurkować z znajomymi Andy'ego. Trochę nas to rozczarowało bo wypad robiony "po kosztach" bez szkolenia itd nie wyszedł najlepiej. Nie wszyscy mogli zejść poniżej 4 metrów, ale nawet na tej głębokości było co oglądać. Mieliśmy wypłynąć na pełne morze ale niestety fale były za wysokie więc zostaliśmy w zatoce obok na wpół zatopionego kutra.

Obrazek

to co zostało z stateczku pod wodą robi wrażenie, aż się chciało wpłynąć do środka i poszukać skarbów... Ala nam się pod wodą zgubiła (dwa razy)... bo rybkę zauważyła i popłynęła za rybką. No a po d wodą, z płetwami wystarczy 2-3 razy machnąć i już jesteśmy odłączeniu do grupy.

Obrazek

Do namiotów wróciliśmy wyczerpani... Ale jeść trzeba. Postanowiliśmy sami coś zrobić... padło na leczo. Potrzebowaliśmy makaronu, kiełbasy, i "zieleninki" takiej jak papryka, pomidor ( raczej "czerwoninka") patison, cukinia. Za składniki na 4-5 osób zapłaciliśmy niecałe 4 Euro a objedliśmy się jak małe bączki... Następnego dnia niektórzy nam pokazywali jak bardzo się najedli :D

(Znów) Andy umówił nas z kapitanem Zortanem. Prawdziwym wilkiem morskim...

Obrazek

Jak się później okazało, kapitan Zortan wraz z żonką mieszka sobie przez prawie pół roku na tej małej łupince i ma wakacje... raz w tygodniu, może dwa, zabiera na jednodniowe wycieczki małe grupki turystów i z tego się utrzymuje. Za wycieczkę zapłaciliśmy po 13 Euro na głowę a mieliśmy do dyspozycji Kapitana i jego stateczek na cały dzień.

Na pierwszy ogień poszła twierdza Mamule. Jest to warownia z XIX wieku wybudowana na wyspie u wejścia do zatoki Kotorskiej. W czasie II wojny Światowej było tam włoskie więzienie a obecnie można fort zwiedzać jak większość zabytków tak za free i bez ograniczeń. Można było wejść wszędzie...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nawet znaleźliśmy ślady obozowania na terenie warowni.

Po zwiedzaniu musieliśmy się ewakuować z wyspy :D były za duże fale i kapitan obawiał się o stateczek ponieważ przy brzegu było pełno kamieni więc podpłynął pontonem ( 1 osobowym) zabrał nasze rzeczy (aparaty i takie tam) a my posłusznie za niem wpław :D

Następnie popłynęliśmy do Błękitnej Jaskini... Każdy z nas myślał jaskinia jak każda, woda błękitna jest wszędzie więc pewnie żadna rewelacja... oj jak się myliliśmy... w jaskini jest okolo 20 metrów głębokości, dno pokrywają głazy oderwane do sklepienia a wejścia ( 2 wejścia) pokryte są pisakiem, tak że światło odbija się do tegoż piasku i oświetla wodę w środku jakby od dołu... efekt niesamowity. Zdjęcie tego nie pokaże... udało nam się jednak nakręcić mały filmik...

BLUE

Jeszcze popływaliśmy po zatoczkach gdzie mogliśmy popływać ale nic nie było w stanie zatrzeć wrażenia z jaskini... i tak po całym dniu na morzu płynęliśmy do domu...

Obrazek

Następnego dnia z rana wyruszyliśmy do Dubrovnika...



nigol_jom
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 485
Rejestracja: wt gru 04, 2007 11:29
Lokalizacja: SRC

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: nigol_jom » wt paź 25, 2011 09:54

Podsumowując, druga wizyta w Czarnogórze była mokra i słona... Spędziliśmy tam 4 dni, pierwszego dnia odpoczęliśmy, 2 dnia nurkowanie, a 3 dnia już nas nosiło, już mieliśmy jechać... ale jeszcze miał być rejs(ik) stateczkiem więc zostaliśmy. I tak po czterodniowych wakacjach pojechaliśmy dalej...

Postanowiliśmy odwiedzić Duborvnik.

Obrazek

Dlaczego miasto należy zwiedzić nie będę pisał, bo to już zostało opisane WSZĘDZIE (!!!), za to napiszę dlaczego nie należy jechać do Dubrovnika... albo i pokażę :P Parking znaleźliśmy dość szybko, był dobrze oznakowany, ładny, piętrowy... na parkingu perełka :D (zdjęcie telefonem)

Obrazek

Zejście do starego miasta (SM) dobrze oznakowane... i teraz się zacznie... Kamienne mury, środek lata, i masa (MASA) ludzi... doszliśmy do starego miasta a tam autokar za autokarem obok autokaru... z każdego wylewa się rzeka ludzi... Wejście na SM jest darmowe, do większości zabytków również. Każdy przewodnik poleca spacer po murach starego miasta... i to już jest płatne. Nie skorzystaliśmy... jak można spacerować z takimi tłumami??!!

Obrazek

Na szczęście ludzie ci byli leniwi, chodzili tylko główną uliczką. My natomiast skręciliśmy w pierwszą w lewo i spacerkiem, w cieniu muru, bez tłoku obeszliśmy miasteczko dookoła...

Obrazek

Wszystko pięknie ale szybko uciekaliśmy... Jak jechać do Dubrownika to tylko wiosną lub jesienią - nigdy w sezonie.

Postanowiliśmy nie przekraczać znów granicy z BiH i skręciliśmy w lewo z E80 i kierowaliśmy się na Trpanj gdzie mieliśmy wrócić na stały ląd promem. Po drodze szukaliśmy kempingów, mijaliśmy kilka drogich (12 euro za osobę pod namiotem) aż trafiliśmy do Żul(a)jana :D kemping nigdzie nie zaznaczony, dowiedzieliśmy się o nim w innej miejscowości od barmana. Cena znośna (6 Euro) kuchnia i sanitariaty... jak już wyszedłem spod prysznica to się okazało że wybrałem jedyny z zimną wodą :D

Obrazek

Namioty stały sobie w gaju oliwnym :D ale oliwki jeszcze niedojrzałe były :P Nad samym brzegiem okazało się że jest też opcja żeby ponurkować... za 40 Euro na cały dzień. Załamaliśmy się bo w Czarnogórze zapłaciliśmy 70...

PROM...

Obrazek

W Żuljana był punkt informacyjny gdzie był wykaz godzin w których prom kursuje... kierując się tym wykazem wyruszyliśmy z samego rana, bez śniadania żeby zdążyć na pierwszy kurs... okazało się że plan był nieaktualny... a przystań była tylko jakieś 20 km dalej... dojechaliśmy akurat na załadunek, kupiliśmy bilecik... i się nie załapaliśmy... ale za to na następny prom wjechaliśmy jak drugie auto :D ... aaaale zanim wjechaliśmy trzeba było 2 godzinki poczekać.

Obrazek

i to były moje wakacje... wtedy zrozumiałem... oświeciło mnie... zostawiłem auto w kolejce i poszedłem na kawę. Nic nas nie goniło, można się było wyluzować. W miasteczku nie było co robić, port śmierdział a poza portem nic nie było! dosłownie. Tak więc nie było innego wyjścia niż siedzieć sobie i cieszyć się chwila, dokładnie tak jak robią to miejscowi...

Obrazek

Jak już wylądowaliśmy na brzegu, skierowaliśmy się do Mostaru (BiH)... Jak zawsze bez GPS i bez planu miasta. Na parking (strzeżony) za 1 Euro na godzinę trafiliśmy od razu a od parkingu był już rzut beretem do centrum.

Obrazek

Tak jak w Dubrowniku ludzi było za dużo, wszystko nastawione na komercje to Mostar okazał się... tak sam ale zdecydowanie inny. Ludzi (pisząc ludzi mam na myśli turystów) było masa, upał jednak aż tak nie doskwierał bo brzegi rzeki były nawet zielone więc słonko nie odbijało się aż tak od kamieni... i był targ... to Miasto miało klimat... jedyny i niepowtarzalny.

Obrazek

Wiem że w większości przewodników opisywany jest most, ale dla mnie most jak most, był. Czasem ktoś z niego skoczył i tyle... ale na uliczkach z jednej i z drugiej strony mostu był bazar... świetny, klimatyczny bazar na którym sprzedawano wszystko.

Obrazek

Popatrzcie tu...magazynki, naboje, nawet pistolet widać... a do tego gustowne koraliki :D

Obrazek

Kałach, trochę podrdzewiały, kosztował 60 Euro. Niemiecki MP38 (z II wojny) kosztował 40 Euro. Stare pistolety "skałkowe" za 40-50 Euraków...

Obrazek

Dodam tylko że za 20 Euro żona zakupiła również torebkę :D żeby nie było że tylko dla facetów coś tam jest :D

chciałem tam zostać, znalazłem nocleg przy samym moście, pokoje 2 osobowe za 12 Euro od osoby... ale dziewczyny chciały nad morze... 3 na 1... pojechaliśmy...

w następnym odcinku reszta Chorwacji i podsumowanie.

[ Dodano: 2011-10-21, 10:40 ]
Chorwacja ciąg dalszy...

Z Mostaru kierowaliśmy się znów na wybrzeże. Jednak to słońce i ta woda mają jakiś urok... zanosiło się na nudny odcinek, nawet miejscami musiałem zamykać dach bo im wyżej wjeżdżaliśmy tym zimniej było i dziewczyny z tyłu marudziły... ale jak tylko zaczęliśmy się zbliżać do wody...

Obrazek

zaczęło się robić fajnie...

Obrazek

jechaliśmy ile się dało i wylądowaliśmy na pierwszym lepszym polu namiotowym... byliśmy tak zmęczeni że nie szukaliśmy innego. Okazało się że nie ma kuchni... ale jest restauracja z orkiestrą. Edyta i Łukasz jednak postanowili zostać w Mostarze a z nimi została kuchenka gazowa. Tak więc wyciągnąłem swoją tajną broń... puszkę z żelowanym spirytusem. Ciekawi na pewno znajdą na alledrogo. Mała lekka puszeczka, otwieramy, zapalamy i można menażkę postawić żeby wodę zagotować... po 40 minutach. Jedna muszka starcza na 2 menażki wody. Porażka (ale z głodu nie umarliśmy :P)

znacznie lepszym rozwiązaniem jest gotowanie takie:

Obrazek

Rankiem pojechaliśmy do Splitu ale jakoś nie było chętnych na zwiedzanie (zmęczenie?) to pojechaliśmy dalej. I tu fajny widok jest w mieście Śibenik, wzdłuż drogi jest pas startowy lotniska, a samoloty podchodzące do lądowania lecą przez chwilę tak jakby miały lądować na drodze :D. Niestety zdjęć nie mamy bo ekipa fotografów się pospała... :/

Jako że nie było z kim gadać ani komu zdjęć robić to wskoczyłem na autostradę. I zjechałem dopiero wieczorem na wysokości Senj. Jadąc dalej wybrzeżem szukaliśmy noclegu... za osobę w namiocie chcieli od nas 12 Euro... oburzeni tak wysoką ceną pojechaliśmy dalej do następnego pola namiotowego, i do następnego, i do następnego... aż stwierdziliśmy że to chyba normalna cena tutaj... więc znaleźliśmy sobie miejsce.

Obrazek

W standardzie oczywiście nie ma kuchni, więc jedzenie można sobie kupić w restauracji. Gdzie też spędziliśmy większość naszej ostatniej nocy w Chorwacji.

Obrazek

Wracając do PL wstąpiliśmy jeszcze do Zagrzebia i Bratysławy... ale jakoś mi te miasteczka nie przypadły do gustu. Zagrzeb jest strasznie drogi, za łóżko w pokoju 6 osobowym chcieli po 25 Euro!!! Więc przespałem się w parku i uciekaliśmy...

Jakoś cała Chorwacja wywarła na mnie niemiłe wrażenie... drogo, komercyjnie, po polsku nie można się dogadać, kartami nie zawsze można płacić a Euro nie przyjmują w sklepach... ludzie też jakoś tak mniej uprzejmi... jak dla mnie zdecydowanie NIE.

[
To chyba tyle... jak macie jakieś pytania to śmiało, może będę w stanie odpowiedzieć.
Ostatnio zmieniony pn lis 07, 2011 12:26 przez nigol_jom, łącznie zmieniany 1 raz.



Awatar użytkownika
ledman
pssst
pssst
Posty: 1402
Rejestracja: ndz sty 02, 2005 22:53

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: ledman » czw paź 27, 2011 22:20

Ekstra :!:



nigol_jom
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 485
Rejestracja: wt gru 04, 2007 11:29
Lokalizacja: SRC

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: nigol_jom » śr lis 02, 2011 09:32

ledman pisze:Ekstra
nic tylko jechać :D



Awatar użytkownika
Semian
Gadatliwa bestia
Gadatliwa bestia
Posty: 887
Rejestracja: pn gru 06, 2004 18:58
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Kontakt:

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: Semian » śr lis 23, 2011 22:23

naprawde swietna wyprawa , az Ci zazdroszcze tych widokow , w dodatku ,ze nie bales sie ,ze cos moze stac sie z autem, szok .

naprawde zainspirowales mnie do takiej wycieczki


projekt jetta coupe 2
http://forum.vwgolf.pl/viewtopic.php?p=3286710#3286710

lakin
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 26
Rejestracja: czw lis 10, 2011 16:32

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: lakin » pn lis 28, 2011 16:50

wow jestem pod glebokim wrazeniem, i ze auto dalo rade. Naprawde fascynujaca podroz :):)



Awatar użytkownika
Haki
_
_
Posty: 6070
Rejestracja: czw paź 16, 2008 18:10
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: Haki » pn lis 28, 2011 19:10

Jakoś cała Chorwacja wywarła na mnie niemiłe wrażenie... drogo, komercyjnie, po polsku nie można się dogadać, kartami nie zawsze można płacić a Euro nie przyjmują w sklepach... ludzie też jakoś tak mniej uprzejmi... jak dla mnie zdecydowanie NIE.
z żadną z tych rzeczy zgodzić się nie mogę a byłem w Cro już kilka razy ... i wszystko jest na opak ... ale może to kwestia miast , regionów itp //


Poza tym pozdrawiam całą ekipę i życzę najlepszego :pub:


Miarą inteligencji człowieka-jest umiejętność szukania w Google

MK IV Variant AGR NAPĘDZANY przez ON

Awatar użytkownika
*TazZ
VAG LoVe
VAG LoVe
Posty: 270
Rejestracja: czw lis 24, 2011 22:42

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: *TazZ » wt lis 29, 2011 02:24

Normalnie meeega megga zaskoczenie ale widać Że MK to Auta nie do pokonania ;] Zazdroszczę Wrażeń



VAG LoVe


Aktualne Mk4 http://forum.vwgolf.pl/viewtopic.php?f=89&t=544251" onclick="window.open(this.href);return false;
Moje Dziecko VAGowe ;] było http://forum.vwgolf.pl/viewtopic.php?f= ... Z#p5901160" onclick="window.open(this.href);return false;

nigol_jom
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 485
Rejestracja: wt gru 04, 2007 11:29
Lokalizacja: SRC

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: nigol_jom » wt lis 29, 2011 09:06

Haki, może to tylko kwestia kierunku podróży :D Gdybyśmy zaczęli od CRO to może byłoby lepsze wrażenie ale skoro tam byliśmy na końcu to wrażenie jednak zostało...



patrykml
Ma gadane
Ma gadane
Posty: 242
Rejestracja: pn cze 08, 2009 23:39
Lokalizacja: Radom
Kontakt:

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: patrykml » śr gru 21, 2011 14:59

Jesteście niesamowici! Wspomnienia na pewno zostaną, extra. Kiedy następny wyjazd i gdzie? :food:



kermm7
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 2
Rejestracja: wt sty 24, 2012 19:52

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: kermm7 » wt sty 24, 2012 20:34

Świetny wyjazd, gratuluję i zazdroszczę ! :)


Chcących schudnąć zapraszam na moją stronę - dieta kopenhaska

nigol_jom
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 485
Rejestracja: wt gru 04, 2007 11:29
Lokalizacja: SRC

Golfem MK1 na Bałkany - pojechali i wrócili...

Post autor: nigol_jom » czw cze 07, 2012 11:42

jako, że zbliżają się wakacje i pojawiają się pytania... to czas na statystykę...

Przejechaliśmy 3954 km w 16 dni
maksymalna wysokość na jaką wjechaliśmy samochodem 1906 m.n.p.m
Liczba awarii w samochodzie – 0
Ilość tankowań - 11
Wydaliśmy 1715,64 zł na paliwo
opłaty drogowe: 160 zł.
Średnio koszt na osobę wyniósł 1500 zł (wliczając paliwo)
Granicę przekraczaliśmy 16 razy
Paliwo średnio kosztowało 5,50 zł
Spalanie na autostradzie, prędkość do 110 km/h: 6,2 litra na 100 km
Spalanie poza autostradami, górki, miasta itd, 7,8 litra na 100 km.

Noclegi:

Najtaniej na:
http://www.couchsurfing.org/" onclick="window.open(this.href);return false;
oczywiście to nie są noclegi w najlepszych miejscach (na samej plaży itd ) ale można poznać ciekawych ludzi i przekimać za piwko. Nam na trasie udało się tylko w Novym Sadzie bo później zmieniliśmy trasę i przepadł nam nocleg w Sarajevie.

W Belgradzie na dziko nad Dunajem jednak to również z pomocą Predraga i Aleksa z Golf Club Serbia.
Sarajevo - apartament 6 osobowy, 3 pokoje, kuchnia, łazienka i parking na podwórku 10 Euro na osobę.
Mostar - 12 Euro za osobę w samym centrum pokój 2 osobowy bez śniadania i parkingu.
Czarnogóra, Eko Oaza 3 euro za osobę pod namiotem lub 5 euro w parku Durmitor (tam gdzie baraninkę jadłem )
wybrzeże w Czarnogórze 4-5 euro za osobę pod namiotem.
Kosowo - Prizren. Pokój 6 osobowy, śniadanie, parking przy ulicy - 15 euro. (klimatyzowany)
Albania - 12 euro za 2 pokoje w 4 osobowym drewnianym domku z klimatyzacją ale bez śniadania. W cenie były 2 leżaki i parasol na plaży.
Chorwacja...
eh... kempingi generalnie za 8 - 12 euro na osobę w namiocie. W cenie jest opłata za namiot, za auto i za osobę. Kuchni raczej nie ma ale są restauracje.

Generalnie noclegi można znaleźć wszędzie bez żadnej rezerwacji i bez żadnego problemu.

Dojazd, drogi itd

Z Raciborza najtaniej było przez Słowację (7 Euro za winietkę) i Węgry (jakieś 22 zł za winietkę).
W Serbii nie jechaliśmy autostradą, jeśli nie jesteśmy za nerwowi śmiało można jechać lokalnymi, 80 km/h spokojnie można pomykać. Kierowcy są uprzejmi, często trąbią ciężarówki zjeżdżają żeby można je było wyprzedzić a policja jest miła dla turystów.
Kosowo - wjazd 30 Euro. a drogi... różne, ale głównie gładkie
Albania - miodzio. Drogi główne świetne, autostrada (nie ma jej na żadnych mapach) biegnie od granicy z Kosowem do Tirany, jest nowa i darmowa
Czarnogóra. Wjazd 10 Euro opłaty klimatycznej ( czy jakoś tak) a drogi są OK. Tunele są płatne ale my woleliśmy przełęcze
Chorwacja ... 100 km autostrady kosztuje około 3 Euro. Prom Trpanij-Ploce za auto 138 kun za auto i 32 kuny za osobę. 1 Euro = 7 kun.

Jedzonko.

Jeśli sami gotujemy to taniocha. Składniki na leczo, spagetti na 4 osoby kosztują około 4 Euro.
Restauracje to koszt około 7-10 Euro za posiłek.

To chyba tyle... jak macie jakieś pytania to śmiało, może będę w stanie odpowiedzieć.



ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże z VW”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości