Może temat odświeżę ponieważ sam miałem podobną sytuację, tzn.:
w 2001/2002 sprzedawałem samochód gościowi któremu strasznie się podobał i męczył mnie o to od dłuższego czasu. Nie dziwne, Audi Coupe, środek doposażony w Audio Sony z pilotem, fotele kubły Vantage, felgi malowane na czarno 5-cio ramienne 15", kolor granat metalik bez rdzy, myty prawie codziennie, z nudów w pracy woskowany 1-2x na tydzień, błyszczał się jak......
Przychodzi koleś z ulicy, mówi że strasznie podoba się mu samochód i że kupuje, chociaż nie wystawiałem ogłoszenia i samochód był moją zabawką. W końcu uległem, spisaliśmy umowę, chociaż gość nie miał całej kasy to dałem mu samochód spisując kolejną umowę "udzielenia pożyczki" na brakującą kwotę. Przy transakcji był mój kolega z pracy i on podpisał się jako świadek.
Coś mi nie pasowało, ponieważ koleś wygadał się że nie ma prawa jazdy i że ma zabrane przez policję...
Ale w końcu co mnie to, jeśli sprzedaję, to nie mnie złapią jeśli będzie kontrola i nie ja zapłacę mandat za brak uprawnień.
Koleś pojechał do Nowego Sącza, tam niby był zameldowany i tyle go już widziałem. Do dzisiaj kasy nie widzę, jak na tamte czasy była to kwota 1,5tys., sprawa była zgłaszana na Policję, ale jakoś echem się odbiła....
Może podjadę któregoś pięknego dnia i założę sprawę ponownie?
Dlaczego napisałem w tym wątku?
Dowiedziałem się w między czasie że koleś współpracuje z gościem który handluje samochodami. Jak na tamte czasy mieć BMW M3 - to był rarytas a koleś nie miał więcej jak 30 lat!
Co więcej, wzbogacali się na przekrętach, tzn.: dawali ogłoszenie lub mając komis (było łatwiej) znajdowali klientów na dobre drogie samochody (w całej Polsce) i niby jechali go kupić, brali całą kasę lub nieznaczny zadatek od klienta. Później taki pracownik "zatrudniony" w komisie przedstawiał umowę kupna-sprzedaży że samochód kupił, ale .... go ukradli wracając do Polski lub już w Polsce jak był na parkingu (spał w motelu etc.). Zawsze śpiewka była dokładnie uzgadniana i sprawdzana czy będzie miała sens.
Co w tym dziwnego? Kupujący zgłosił fakt na Policję, tak więc:
- został oszukany przez handlarza,
- handlarz został okradziony (więc do czasu odnalezienia pojazdu sprawa będzie się toczyć), a z racji że samochodu nigdy nie było lub został sprzedany i rozłożony w szopie na czynniki pierwsze - nie szybko odda kasę lub już dawno zarobił na podwójnej sprzedaży, ponieważ handlarz również zgłosił fakt na policji że ukradli mu samochód który rzekomo miał być dla kogoś....
Tak w Polsce kręci się wałki związane z motoryzacją, lub zakłada się interes w postaci restauracji której naprawdę nie ma, odbiera się VAT, a następnie kilkadziesiąt lipnych faktur i restauracja nagle nie rentowna no to się zamyka...
Nim ją sprawdzą, to gości już dawno nie ma bo albo wyjechali, albo byli podstawieni........
Uważajcie na takich, a jeśli mieliście podobne przejście, to napiszcie o tym.
Pozdrawiam Wszystkich i nie dajmy się nabić w butelkę